Repulonap 2021
23 września 2021
Po 8 latach, w trudnych czasach, Węgrzy obwieścili, że odbędzie się u nich ponownie Airshow w miejscowości Kecksemet. Byłam ostatnim razem, w 2013 roku i poza ogromnym upałem jaki wtedy panował na lotnisku, była to naprawdę kapitalna impreza z udziałem wielu państw, w tym Rosji. Tegoroczna edycja również miała być świetna, dlatego uznałem, że trzeba tam wrócić.
Próbowałem znaleźć jakiś nocleg, ale w promieniu 30 kilometrów było już wszystko zajęte. Ani jednego miejsca w hotelu, czy pensjonacie. To jeszcze bardziej przekonało mnie o tym, że muszę tam być. Finalnie udało się znaleźć domek, kawał drogi od lotniska, ale co to dla nas. Jedziemy!Jeszcze dobrze nie ochłonęliśmy po Gdyni, a tutaj już trzeba było przepakować samochód i ruszyć w drugą stronę. Dojechaliśmy w piątek po południu, rozpaliliśmy grilla, do tego oczywiście piwko, bo jak można grillować bez piwka? I w miłej rozmowie czekaliśmy niecierpliwie na sobotę.
Ruszamy rano, żeby wjechać na parking na godzinę 9:00, pokazy startowały od 10:00, więc była godzina na wejście na lotnisko i zajęcie miejsca. No i zaczęły się schody. Minęliśmy pierwszy parking, bo koniecznie chciałem odebrać akredytację prasową, która jak się później okazało nie uprawniała mnie w zasadzie do niczego, poza wejściem na lotnisko. Wjazd na drugi parking, zajął nam przeszło 2 godziny. Dawno nie widziałem takiego korka, ale to chyba tylko dlatego, że ktoś idiotycznie zarządzał parkingiem i ustawiał samochody w niezrozumiały dla mnie sposób, przez co cała reszta czekała na swój wjazd. Dziwne. Autobus dowiózł nas na lotnisko już po godzinie 10:00. Zaczęły się pierwsze demonstracje. Oglądaliśmy je idąc w kierunku pasa startowego. I kolejna przeszkoda! Wąskie metalowe schody, którymi chce przejść w jednym momencie kilka tysięcy osób. Znowu stoimy. Kolejne 30 minut stracone.
W końcu, przed samą godzinę 12:00 dotarliśmy pod płot. I to dosłownie! Od pasa dzieliło nas dwu metrowe ogrodzenie. Oczywiście nie mamy drabin, czyli o startach i kołowaniach możemy zapomnieć, na dodatek przed samym płotem ustawione były już rzędy widzów. Nie lubiąc się pchać i stać w tłoku uznałem, że pofocę tego dnia w niebo. I tutaj słowo pofocę ma drugie dno. Niebo było szare, totalnie szare, zero wiatru, było ciepło, wszystko falowało do tego stopnia, że o zrobieniu dobrego zdjęcia w niebo można było zapomnieć. Trudno. Zostało mi pooglądać pokazy, które pomijając totalny brak organizacji ze strony organizatora były bardzo dobre. Na niebie dużo się działo, cały czas niebo rozdzielał huk jakiegoś przelatującego odrzutowca. To były naprawdę niezłe wojskowe pokazy lotnicze. Trochę niezadowoleni ze zdjęć zaczęliśmy się nastawiać na drugi dzień.
Wyjazd o świcie, żeby wejść na lotnisko równo z otwarciem bram. Prawie się udało. Doszliśmy pod sam płot i z uciechą mogliśmy fotografować kołujące samoloty przez druty. Pogoda w niedzielę też zapowiadała się dużo lepiej. Do czasu. Po południu niebo znowu zrobiło się szare, a termika i brak wiatru dał się we znaki do tego stopnia, że w zasadzie żadna klatka nie była w 100% ostra. Do tego jeszcze stanie pod samym płotem przerodziło się w walkę z miejscowymi, którzy za wszelką cenę próbowali nas wygryźć i zająć sobie miejsce, żeby uzyskać dogodną pozycję do zrobienia przelatującego samolotu telefonem komórkowym.
Szkoda mi tej imprezy. Poprzednia edycja wypadła w moich oczach dużo lepiej i teraz w przypadku organizacji kolejnego wydarzenia poważenie się zastanowię czy jechać. A jeśli tak, to na pewno nie będę wchodził na lotnisko tylko szukał miejsc po drugiej stronie. Bardzo bogaty program zapowiadał się na świetną fotograficzną zabawę. Jednakże fotografowanie samolotów nad falującym pasem startowym jest totalnie bez sensu, jeśli chce się uzyskać zdjęcia naprawdę dobrej jakości.